wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 6

                Wjeżdżając do Gdańska, uświadomiłam sobie, jak dużo już przeszłam. Utwierdziłam się w przekonaniu, że to wszystko miało jakiś cel. Nie żałowałam tego, że tu jestem. Musiałam być przy Danielu i pomóc mu rozwiązać problemy. W końcu był moim bratem. Nie mogłam go zostawić. Chciałam, żeby wszystkie jego, ale także moje wątpliwości się rozwiązały.
                Musieliśmy znaleźć jego ojca, to był nasz główny cel. Dość trudny, bo Gdańsk jest dużym miastem i niełatwo będzie szukać jednego z jego mieszkańców. Błąkaliśmy się po alejach miasta i pytaliśmy przypadkowych ludzi, czy znają Adama Nowaka. Niestety nikt o nim nie słyszał. Może zmienił nazwisko. Tego nie byliśmy pewni. Mógł także żyć gdzieś indziej. Dobijała nas niewiedza na jego temat.
- Może niepotrzebnie tutaj przyjechaliśmy? Przecież nie wiemy, czy on jest w Gdańsku - oznajmiłam Danielowi.
- Być może, ale chcę to sprawdzić - odpowiedział szybko.
                Tak właśnie spędziliśmy cały dzień, na poszukiwaniach, które spełzły na niczym. Było już ciemno i zimno, a głód doskwierał. Wyjęłam ze swojego plecaka trzy kanapki i poczęstowałam moich towarzyszy. Po posiłku pojawił się problem związany z miejscem spania. Mogliśmy przecież zostać w samochodzie, ale tamtej nocy było naprawdę zimno. Postanowiliśmy udać się do jednego z gdańskich hosteli. Mieliśmy szczęście, w jednym z nich był wolny pokój, ale tylko z jednym łóżkiem. Daniel i Łukasz powiedzieli, że będą spać na podłodze. Zaprotestowała i stwierdziłam, że ja mogę to zrobić. Byli jednak nieugięci. Na szczęście przyniesiono nam jeszcze dwa nieduże łóżka polowe, więc każdy miał na czym spać. Byłam zmęczona i szybko zasnęłam. Chłopcy jeszcze rozmawiali. Obudziłam się około trzeciej w nocy. W naszym pokoju nie było ciemno, bo światło lampy z ulicy wpadało w nasze okno. Spojrzałam na Daniela, później na Łukasza. Co ja tu robię? - pomyślałam. Nigdy bym się nie spodziewała, że będę nocować w jednym pokoju z dwoma chłopcami. Owszem, jeden z nich był moim bratem, ale przecież znaliśmy się krótko. Jednak nie przeszkadzało mi to. Była między nami więź, trudna do opisania. Ufałam mu. A Łukasz? Był jego przyjacielem - bardzo dobrym na dodatek, miłym i przystojnym. Czy to miało coś do rzeczy? W tamtej chwili może tak, gdyż nie mogłam przestać na niego patrzeć. Kiedy jestem w jego pobliżu, czuję się inaczej. Polubiłam go, choć znaliśmy się tak krótko. Nie miało to dla mnie znaczenia, jemu również zaufałam. Wtedy byłam przekonana, że nie jestem tutaj przypadkowo. Wszystkie zdarzenia, jakie miały miejsce w przeciągu ostatnich tygodni, bardzo mnie zmieniły. Co do tego nie miałam wątpliwości. Nauczyłam się doceniać to, co mam. Szanować otaczających mnie ludzi i nie oceniać ich zbyt szybko.
                Z samego rana obudziło mnie krzątanie się po pokoju Łukasza.
- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić – powiedział niezwykle mile.
- Nic się nie stało. Przecież nie możemy się obijać i spać do południa. Musimy niedługo ruszać dalej – odparłam. Byłam naładowana pozytywną energią i gotowa do działania.
Wstałam z łóżka, zarzuciłam na siebie bluzę. Miałam udać się do łazienki, ale spostrzegłam , że w pokoju nie ma mojego brata.
- Gdzie jest Daniel? – zapytałam zmartwiona.
- Wyszedł godzinę temu. Stwierdził, że lepiej będzie, jeżeli poszukamy jego ojca oddzielnie. Wtedy są większe szanse, że znajdziemy go szybciej. Będziemy w kontakcie. Jeżeli nie uda mu się go znaleźć, wróci tutaj wieczorem – wyjaśnił mi Łukasz.
Szczerze mówiąc trochę się ucieszyłam. Przecież Daniel mógł zabrać mnie ze sobą, a wtedy nie mogłabym spędzić czasu z Łukaszem. W jego towarzystwie czuję się wyśmienicie. Nie obawiałam się o brata, bo był zaradny, a jego pomysł wydał mi się dość dobry. Tak więc, szybko przygotowałam się do wyjścia. Wstąpiliśmy na chwilę do baru, by kupić jakieś jedzenie na wynos i ruszyliśmy w drogę.
Chodziliśmy po różnych ulicach, pytaliśmy przypadkowych ludzi o ojca Daniela i tak samo jak poprzedniego dnia – bezskutecznie. Nikt nic nie wiedział. Udaliśmy się jeszcze w stronę Długiego Targu, jednak historia się powtórzyła. Nasze poszukiwania trwały już kilka godzin, zbliżało się późne popołudnie.
- Łukasz, czy Daniel mówił Ci, gdzie dokładnie miał zamiar szukać? – odezwałam się, mając już pewien plan w głowie.
- Mówił, że będzie go szukać w portach morskich. Może nawet pojedzie do Sopotu, jeśli w tutejszych go nie znajdzie.
- Może zadzwoń do niego – zaproponowałam.
Łukasz wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer do Daniela. Tak jak myśleliśmy, był w Sopocie. Usłyszeliśmy, że zabawi tam jeszcze około godziny, może krócej a później wróci do Gdańska. Powiedział, żebyśmy udali się do przystani żaglowej na Mołtawie, bo do niej jeszcze nie dotarł. Tam mieliśmy na niego poczekać. Po krótkiej chwili byliśmy już w taksówce i zmierzaliśmy ku miejscu wskazanemu nam przez Daniela. Po około dwudziestu minutach dotarliśmy do celu. Od razu zaczęliśmy pytać pracujących tam ludzi, czy znają ojca Daniela. Jednak i tym razem odpowiedź była przecząca. Powoli traciłam nadzieję, że go znajdziemy. Tak bardzo chciałam pomóc mojemu bratu. Zamyśliłam się, jednak po chwili przemówił do mnie Łukasz:
- Chodź, usiądźmy. Daniel pewnie niedługo będzie – uśmiechnął się, uwydatniając swoje lśniące i niezwykle białe zęby.
- Dobrze – powiedziałam cichutko, bo onieśmielił mnie swoim uśmiechem.
Usiedliśmy na znajdującej się nieopodal ławce.
- Jesteś odważna – oznajmił nagle chłopak.
- Dlaczego tak myślisz? – nie rozumiałam.
- Nie każda osoba na Twoim miejscu zachowywałaby się podobnie – kontynuował.
- To znaczy? – ciągnęłam rozmowę.
- Pomimo wątpliwości, które pewnie masz lub miałaś na początku, postanowiłaś pomóc Danielowi i nie zostawiłaś go. Chociaż znacie się tak krótko i poznaliście się… - przerwał na chwilę i pokiwał głową – w dość niedogodnych okolicznościach.
Uśmiechnęłam się do niego figlarnie.
- Masz rację, na początku miło nie było. W końcu myślałam, że był porywaczem i ma jakiś cel w moim uprowadzeniu. Jednak, kiedy wszystko wyszło na jaw, zrozumiałam go i zaufałam mu. Jest w końcu moim bratem i zależy mi na nim.
- A ja? Ufasz mi? – spytał nagle.
To pytanie trochę mnie zaskoczyło. Przez chwilę nic nie mówiłam. Nie dlatego, że się wahałam. Łukasz wpatrywał się we mnie, czekając na odpowiedź. A ja nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa i przestać patrzeć w jego piękne brązowe oczy.
-Tak, ufam – wyszeptałam cicho.
Po moim wyznaniu zaczął patrzeć na mnie inaczej, cieplej. Widać było, że zadowoliło go to, co przed chwilą usłyszał.
- Jesteś bardzo piękna i … wyjątkowa. – powiedział nagle.
Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Był pierwszym chłopakiem, który tak do mnie mówił. Wtedy poczułam coś, czego nie odczułam jeszcze nigdy w życiu. Zawsze byłam cieniem moich koleżanek. Nigdy nie wysuwałam się na przód. Chłopcy interesowali się tylko nimi, a nie mną. Do mnie odnosili się tylko, jak do … kumpeli. Może to dlatego, że nie pozwalałam im na nic więcej. Byłam zbyt zamknięta w sobie. Powinnam się już dawno otworzyć.
Dzięki słowom wypowiedzianym przez Łukasza zapomniałam o dawnej sobie, o zwyczajnej Marcelinie. Wtedy nie tylko ja , ale także Łukasz zapomnieliśmy na chwilę o wszystkim, o problemach, o tym, że nie znamy się zbyt długo. W tamtej chwili miałam wrażenie, że czekałam właśnie na niego. Czekałam, żeby to właśnie z nim przeżyć swój pierwszy pocałunek. Było warto, bo był cudowny… Na początku spojrzał mi głęboko w oczy, zbliżył się do mnie, złapał za rękę i widząc mój uśmiech, delikatnie musnął mnie w usta. Zamknęłam oczy, a wszystko odpłynęło. Czułam, że jest mi gorąco, moje policzki płonęły. Nigdy tak się nie zachowywałam. Co się ze mną dzieje? Po chwili zaczęliśmy całować się namiętniej. Było wspaniale. Nasz pocałunek nie był zbyt długi, jednak nie mogłam sobie go lepiej wyobrazić. Miałam się odezwać i powiedzieć mu o tym, ale nagle zadzwoniła komórka. To był Daniel – za chwilę miał do nas dołączyć. Łukasz powiedział, że miał przygnębiony głos. Zmartwiłam się.
- Spokojnie. Pewnie jego poszukiwania też nic nie dały i dlatego był smutny – widząc moją minę, próbował mnie pocieszyć.
Nie minęła nawet minuta, a Daniel biegł już w naszym kierunku.
- Cześć - krzyknął ze smutkiem w głosie.
- Coś się stało? Dowiedziałeś się coś o swoim ojcu? Wiesz, gdzie jest? – zarzuciłam go pytaniami.
- Dowiedziałem… - kontynuował powoli. – Nie żyje – dodał po chwili.
Zapadła cisza. Spojrzałam na brata, później na Łukasza. Wiedziałam, że nie czas na dalsze pytania, dlatego zamilkłam. Tkwiliśmy na przystani, wpatrzeni w jeden punkt - w odpływającą właśnie łódź. Dlaczego akurat w nią? Nie wiem. Może chcieliśmy tak jak ona - odpłynąć. Tylko, że „odpłynąć” od własnych problemów i złych chwil swojego życia, zapomnieć o nich i zacząć wszystko od nowa… Tak, tego naprawdę pragnęliśmy. Zacząć od nowa, ale… razem. Nie chciałam stracić tego, co zyskałam przez ostatni czas. Brata i chłopaka, przy którym czułam się wyjątkowa. Wiedziałam też, że oni nie chcieli stracić mnie.
- Wracajmy do domu – przerwał ciszę Daniel.
Tak też zrobiliśmy…

sobota, 12 lipca 2014

~ powiedz te dwa magiczne słowa ...


Ona kochała. On nie widział. Jej zależało. On się bawił. Ona olała. On zrozumiał.


To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.



Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.



Dlaczego moje myśli krążą cały czas wokół niego? 



Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi.



Miłość jest jak motyl. Kiedy chcemy go złapać, musimy być cierpliwi. Czasami jednak może niespodziewanie sam zjawić się na naszej dłoni. 



Strach to jedyna rzecz, której nie można odebrać tchórzowi.



Gdybym mogła podarować Ci tylko jedną rzecz tego świata, chciałabym dać Ci umiejętność patrzenia moimi oczami. Wtedy zauważyłbyś, jak ważny dla mnie jesteś.



bo tylko jeden uśmiech daje mi tyle szczęścia ...



Żeby umieć kochać, trzeba umieć myśleć.

























Witam. :) 
Na początku chcę Was przeprosić za tak długą nieobecność. Są wakacje, więc teraz mam dużo czasu na dokończenie mojego opowiadania. Jeśli jeszcze ktoś czyta tego bloga, to zapraszam do dalszego obserwowania i komentowania. Z góry bardzo dziękuję. :) Rozdział 6 pojawi się wkrótce. Zamierzam skończyć to opowiadanie już niebawem i zacząć pisać nowe. Pozdrawiam <3



niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 5


            Nie zrobiło mi się przykro, kiedy zaczęła płakać. Może to źle. Trudno. Miałam żal o to, że tak długo mnie okłamywała. Pragnęłam, żeby w końcu zaczęła mówić prawdę.
- Dlaczego to zrobiłaś? Czemu przez szesnaście lat żyłam w nieświadomości i nie wiedziałam, że mam brata?! – wykrzyczałam.
Mama otarła oczy od łez i powiedziała drżącym głosem:
- Marcelinko, kochanie, przepraszam Cię. Nie chciałam, żeby to wszystko tak się potoczyło.
- Co? Mówisz absurdalne rzeczy. Gdyby nie to, że poznałam Daniela, nigdy nie dowiedziałabym się, że jest moim bratem. Gdyby nie zdecydował się do czynu, jaki podjął, nadal nie miałabym o niczym pojęcia. Okłamywałaś mnie. Jak mogłaś?! Myślałam, że jesteś inna. – oznajmiłam z wściekłością.
            Daniel widział, że jestem zdenerwowana, dlatego próbował mnie uspokoić. Był bardziej opanowany niż ja. Uświadomiłam sobie, że nawet jeszcze z nią nie rozmawiał. Ciągle tylko ja zabierałam głos, a przecież muszą w końcu porozmawiać. Moja złość sprawiła, że o tym zapomniałam. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w takim stanie.
- Może wyjaśniłabyś coś swojemu synowi? Dlaczego go porzuciłaś? – kontynuowałam z pretensjami.
            Daniel przeszył mnie wzrokiem. Najwidoczniej chciał dać mi do zrozumienia, że trochę przesadzam i powinnam się uspokoić. Ale ja nie potrafiłam.
- Musiałam to zrobić. – powiedziała z bezsilnością w głosie.
- Dlaczego? – odezwał się Daniel.
             Zamilkła. Widać było, że nie chciała nic mówić. Była zagubiona. Pewnie na jej miejscu, każdy by był. Jej córkę porywają. Okazuje się, że porywaczem jest jej syn, którego osiemnaście lat temu oddała do domu dziecka. To absurdalne, ale jednak prawdziwe.
- Przepraszam Cię. – przemówiła i przytuliła Daniela do siebie. – Tak bardzo chciałam, żebym kiedyś mogła z Tobą porozmawiać. To wszystko miało potoczyć się inaczej. Niestety, zawiodłam. Kiedy chciałam naprawić swój błąd, było już za późno. – dodała po chwili.
Miałam już dosyć tego ciągłego wymigiwania się od najważniejszej odpowiedzi. Rozumiałam, że był to trudny temat, ale należała nam się szczera rozmowa.
-Dlaczego oddałaś Daniela? Powiedz w końcu, co Cię do tego skłoniło. – oburzyłam się.
            Do pokoju weszła Róża. Najwidoczniej usłyszała nasze, a właściwie moje krzyki i zaniepokoiła się. Podbiegła do mnie z otwartymi ramionami.
- Tęskniłam. Gdzie byłaś? – dopytywała.
Na początku nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Z Danielem. – wskazałam na brata.
- Kim Ty jesteś? – zapytała go.
Wydawał się być zakłopotany. To trudno powiedzieć dziewięcioletniej dziewczynce,  że jest się jej bratem. Dlatego odpowiedziałam za niego.
- Kimś ważnym. Później powiem Ci więcej, a teraz idź na górę, bo musimy porozmawiać we trójkę.
Róża posłuchała mnie i udała się do swojego pokoju. Mama w końcu otworzyła się.
- Kiedy zaszłam w ciążę miałam siedemnaście lat. Bałam się, że sobie nie poradzę. Na dodatek Piotr, ojciec Daniela, był przeciwny, żebym urodziła. Zmienił swój stosunek do mnie, stał się złośliwy, krzyczał i często się upijał. – przerwała i usiadła na krzesełku.
- Nic Ci nie jest? – zmartwiłam się.
- Nie, po prostu trudno jest mi o tym mówić. Teraz wiem, że powinnam powiedzieć wszystko dużo wcześniej.
Zrobiło mi się jej szkoda. Przecież ona też to przeżywała. Popełniła błąd, skrywając prawdę. W końcu każdy ma prawo się pomylić. Chciałam się z nią pogodzić.
-Wiesz, gdzie jest teraz ojciec Daniela? – zapytałam.
- Nie wiem, ostatni raz widziałam go pięć lat temu. Byłam na szkoleniu w Gdańsku. Nawet z nim nie rozmawiałam. Nie poznał mnie. Cumował łodzie do brzegu. – odparła smutno mama.
-Podobno tak. – wtrącił się Daniel.
Atmosfera zmieniła się. Słałam się bardziej spokojna. Zrozumiałam, że złością i krzykiem nic nie zdziałam. Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej. Osiągnęłam swój cel. Mama wyznała, że chciała odzyskać Daniela, ale wszyscy mówili jej, że sobie nie poradzi i lepiej będzie, jeśli jej syn znajdzie nową rodzinę. Uwierzyła w to. Przeprowadziła się z Zielonej Góry do Warszawy. Nawet nie wiedziała, że dom dziecka podupadł i instytucja musiała przenieść się do stolicy. Nasz dom był w zupełnie innym krańcu miasta. Mama chciała odwiedzić Daniela, ale Piotr okłamał ją, że syna zaadoptowała już inna rodzina. Nie obchodził go los syna. Moja matka myślała, że dobrze postąpiła. Chciała, żeby Daniel miał prawdziwą rodzinę i był szczęśliwy. Gdyby tylko wiedziała, jak było naprawdę. Pół roku po całym zajściu ojciec chłopaka zostawił ją i uciekł, nie dając żadnego znaku życia. Jeden dzień przed ucieczką pokłócili się. Doszło nawet do rękoczynu. Mama przechodziła wtedy piekło. Rok później poznała mojego tatę. Na początku wszystko układało się dobrze. Mama zaszła w ciążę. Miała wtedy dziewiętnaście lat, była bardziej dojrzała i doświadczona życiowo. Sytuacja była zupełnie inna, bo mój mój tata pomagał jej. Bynajmniej na początku. Po siedmiu latach także ją zostawił. Od tamtej pory mama jest sama. Bała się, że kiedy spotka kogoś, historia się powtórzy.
- Przepraszam Was bardzo. – powiedziała zanosząc się od płaczu.
Wszystkie emocje opadły, nie było już gniewu, wybaczyliśmy jej.
- Mamo, nie smuć się. Nie czuję do Ciebie urazy. Daniel pewnie też. – spojrzałam na niego, kiwnął głową.
- To prawda, nie wiedziałem, jak było naprawdę. Sądziłem, że Cię nie obchodzę.
- Obchodzisz i to bardzo. Chciałam Twojego szczęścia. Myślałam, że Ci go nie zapewnię. Tęskniłam za Tobą. Wyobrażałam sobie, jak wyglądasz. Zastanawiałam się, jakby to było, gdybyś był z nami. Chciałam mieć pełną rodzinę i trójkę dzieci przy sobie. Moje marzenie się spełniło. Wiedz, że bardzo Cię kocham, synku.
- Mamo… - powiedział nieśmiało. – Nigdy nie wypowiadałem tego słowa, bo nie miałem do kogo. Ja też tęskniłem za ciepłem i miłością. Nie wiedziałem, jak wyglądasz, ale miałem cichą nadzieję, że kiedyś Cię spotkam. Zapewne minie trochę czasu, kiedy nasze relacje ocieplą się, ale czuję, że jesteśmy na dobrej drodze. Będzie nam trudno, ale damy radę.
- Wierzę w to. Będę się starać, żebyśmy stworzyli kochającą rodzinę. – oznajmiła.
Cieszyłam się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jednak wiedziałam, że to jeszcze nie koniec ciężkich rozmów.
- Muszę jeszcze odszukać mojego ojca. – powiedział stanowczo Daniel.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Nawet jeśli uda Ci się go odnaleźć, nie zmienisz go. Nie obchodziła go nigdy rodzina. Zostań lepiej w domu. – odparła mama.
-Nie mogę, muszę z nim porozmawiać i powiedzieć, co o nim myślę.
Zgadzałam się z decyzją Daniela. Chciałam mu pomóc i pojechać razem z nim.
Mama na początku była przeciwna, ale przekonaliśmy ją. Chciała z nami jechać, lecz stwierdziliśmy, że to nie jest najlepszy pomysł. Pragnęliśmy załatwić to sami.
            Wyjeżdżaliśmy nazajutrz. Kierowcą był Łukasz. Chłopak bardzo nam pomagał. W końcu był najlepszym przyjacielem Daniela. Mój brat mógł na niego liczyć, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Droga z Warszawy do Gdańska była dość długa. Mieliśmy wiele czasu do rozmów. W tamtej chwili czuliśmy niepewność. Nie wiedzieliśmy, jak będzie wyglądać to spotkanie. Jedno było pewne, razem mogliśmy zdziałać dużo.

sobota, 19 października 2013

~ po prostu bądź.

Lojalność można kupić, zaufanie już nie.

Zaufanie to odwaga, wierność to siła.


Można wybaczyć, ale nie zapomnieć. 


Nie każdy jest wart tego, by powiedzieć mu prawdę. 


Nie śmiej się z innych, bo kiedyś sam zostaniesz wyśmiany.


Historie lubią pisać się same, ale to my jesteśmy ich atramentem.


W ciszy ukrywa się najwięcej słów.


Bo oczy mogą dużo powiedzieć.


Bawisz się uczuciami, jak dziecko klockami. Najpierw budujesz, potem niszczysz. 


Nie potrafię już dłużej udawać, że nie obchodzi mnie to, co robisz.


Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko kocha się za nic.


Szczęście przychodzi wtedy, kiedy się go nie szuka.




Coś nowego.

Cześć . :3


Postanowiłam, że oprócz opowiadań będę zamieszczać tu również inne prace.

Chodzi mi dokładnie o aforyzmy , cytaty .. 

Niektóre będą mojego autorstwa, pozostałe zaś z różnych książek czy internetu. 

Moje teksty będą pogrubione. 

Może zdarzyć się tak, że post poświęcę tylko na moje prace, bądź na te z książek, internetu. 

Najczęściej jednak wszystkie będą w jednym poście. 


Mam nadzieję, że podoba Wam się mój pomysł. 


Pozdrawiam, dreams :) 



niedziela, 13 października 2013

Rozdział 4

  
                        Co? Moim bratem? To niemożliwe. Dlaczego moja matka nie powiedziała mi, że ma syna. Zaszła w ciążę nie z moim tatą, tylko z innym nieznanym mi mężczyzną? Dlaczego to ukrywała? Byłam na nią zła. Jeszcze jedno pytanie nie dawało mi spokoju. Gdzie przez ten czas przebywał Daniel? Mieszkał ze swoim ojcem? Ale gdzie dokładnie? To nieprawdopodobne, że miałam brata i nic o nim nie wiedziałam. Był dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Na dodatek porwał mnie. Czy nie mógł po prostu spotkać się ze mną i porozmawiać. Może bał się, że mu nie uwierzę. Sądzę, że pewnie bym to zrobiła. Nie wiem… To wszystko było takie skomplikowane.
                        W tamtym momencie nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Kiedy Daniel wyznał mi     prawdę, nie potrafiłam wydać z siebie ani jednego słowa. Dziwnie się czułam. On również milczał. Jednak po chwili przerwał to niezręczne milczenie.
- Przepraszam Cię bardzo. Mogłem powiedzieć Ci od razu, a nie tu przetrzymywać. Ale bałem się, że mi nie uwierzysz i uznasz za wariata. Tak bardzo chciałem Cię poznać. Dlatego posunąłem się do tego czynu. Wybacz. Już nie mogłem sam poradzić sobie z tą sytuacją. Nigdy nie poznałem moich rodziców i sióstr - Ciebie i Róży, chociaż tak bardzo chciałem.
  - To dla mnie trudna i niezręczna sytuacja. Właśnie się dowiedziałam, że mam brata. Nie mam na to dowodów, oprócz tego zdjęcia. Mimo to wierzę Ci. Sama nie wiem dlaczego. Proszę, powiedź mi, co działo się z Tobą przez te wszystkie lata. – kontynuowałam.
  - Cieszę się, że mi uwierzyłaś. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Całe moje życie spędziłem w domu dziecka.
  - A twój ojciec? – wtrąciłam się.
  - Nie wiem, kim jest. Niedawno dowiedziałem się, gdzie może mieszkać. Chcę się do niego wybrać i porozmawiać. Dowiedzieć się czegoś więcej o jego życiu. Jednak ważniejsze dla mnie było odnalezienie Ciebie. Kiedy Cię szukałem, miałem nadzieję, że pomożesz mi w uporządkowaniu mojego życia. – oznajmił patrząc w podłogę.
            Czułam, że zależy mu na moim zaufaniu. Jeszcze tyle pytań chciałam mu zadać. Dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Zaczynałam rozumieć, jak się czuje. Był zrozpaczony, skrzywdzony przez los. Wychowywał się w domu dziecka. Nigdy nie miał szansy na życie w normalnej rodzinie, czy być kochanym przez najbliższych. Dziwiło mnie tylko, dlaczego moja matka go oddała. Oddała? Czy na pewno? Właściwie nie wiem, jak tam trafił. Ale jakie może być inne wyjaśnienie? Mogłam snuć różne spekulacje. Jednak nie znałam całej prawdy. Daniel również. Próbował się tego dowiedzieć. Byłam mu potrzebna. Wiedziałam to. Chciałam mu pomóc - jak siostra bratu. To naprawdę irracjonalne, że z dnia na dzień stał się dla mnie jak ważny. Osoba, której nie znałam. Zupełnie obcy człowiek i na dodatek poznany w tak fatalnych okolicznościach. To desperacja i bezradność skłoniły go do porwania. Wybaczyłam mu to. Później, gdy opowiedział mi, jak jest w domu dziecka, byłam pewna, że od tej pory będę jego ostoją w trudnych chwilach. Nie spocznę, dopóki nie wyjaśnię wszystkich wątpliwości.
            Daniel wielokrotnie próbował uciekać z domu dziecka. Jednak za każdym razem udawało się go odszukać. Kiedy skończył osiemnaście lat, opuścił tą instytucję.   Zamieszkał w domu Łukasza. Znali się od trzech lat. Jego matka pracowała w placówce jako sekretarka. Kiedyś chłopak ją odwiedził , wtedy poznał Daniela. Zaprzyjaźnili się. Dużo rozmawiali. Łukasz odwiedzał go prawie codziennie.
   - Jak dowiedziałeś się, że jesteśmy rodziną? – to pytanie cały czas mnie nurtowało.
   - Poprosiłem o pomoc mamę Łukasza. Miała dostęp do archiwum. Było tam zapisane, że twoja mama – Ewa Kowalczyk oddała mnie w 1995 roku. Dowiedziałem się, gdzie mieszkacie i postanowiłem udać się do Was. Wiesz już, co zrobiłem dalej…
- Chcę, żebyś wiedział, że nie mam do Ciebie żalu. Rozumiem, że jesteś zagubiony i trudno jest Ci się pogodzić z obecną sytuacją. Mi również. Pomogę Ci, obiecuję. Poznamy prawdę i dowiemy się, dlaczego nasza mama Cię oddała. – odparłam czule.
Daniel przytulił mnie mocno i powiedział do ucha:
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. Moja kochana siostrzyczko. Dziękuję…
            Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Wzruszyłam się. Cała złość i pretensje, jakie miałam wcześniej wobec Daniela, odeszły. Nie był już dla mnie porywaczem, tylko bratem. Byłam pewna, że jest dla mnie ważny.
    - Pojedźmy do mojego domu. – zaproponowałam.
    - Dobrze. Może jutro?
  - Po co czekać? Jedźmy dzisiaj, zaraz, teraz. Chcę wszystko wyjaśnić.- stwierdziłam stanowczo.
            Daniel uśmiechnął się do mnie. Wyciągnął telefon z kieszeni i zadzwonił do Łukasza. Ten po dwudziestu minutach przyjechał. Wsiedliśmy do samochodu. Dowiedziałam się, gdzie przebywałam. Było to miejsce oddalone od mojego domu o dziewięćdziesiąt osiem kilometrów. Jechaliśmy około dwóch godzin.
            Gdy ujrzałam mój dom, ogarnęły mnie dziwne uczucia. Bałam się tam wejść. Nie wiem dlaczego. Byłam zła na mamę, że ukrywała fakt, iż miała syna i oddała go do domu dziecka. Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Łukasz został w samochodzie, a ja z Danielem weszliśmy na podwórko. Złapałam za klamkę, drzwi były otwarte. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ moja mama często nie zamykała drzwi, chociaż tyle razy jej mówiłam, żeby to robiła. Udaliśmy się do kuchni. Była tam. Stała odwrócona do nas plecami, wpatrując się w zegar. Jakby na kogoś czekała.
   - Mamo… - wyszeptałam.
            Odwróciła się na pięcie i rzuciła mi na szyję. Nie zauważyła nawet, że stoi obok mnie Daniel. Wyplątałam się z jej objęć. Wtedy go zauważyła.
   - Kim on jest? – zapytała zdezorientowana.
   - To Daniel. Mój brat i Twój syn.
            Zamarła. Widać było, że jest zakłopotana i nie do końca rozumie sytuację. Stała
            w miejscu i nie odzywała się. Po chwili zaczęła płakać...

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 3

-    Marcela! Marcela!
-    Mamo?!
Byłam w domu. Widziałam moją matkę i młodszą siostrę. Biegłam w ich kierunku. Po chwili objęłyśmy się. Jaka ja byłam szczęśliwa. Udało mi się uciec. Ale jak? Wszyscy staliśmy w moim małym, ale przytulnym salonie. Nagle spostrzegam, że na fotelu siedzi Daniel.
-   Co on tutaj robi?! – krzyczałam.
Mama próbowała mnie uspokoić. Róża przytuliła się do Daniela, a on przesłał do mnie miłe spojrzenie, którego nie odwzajemniłam.
-     Mamo, co tu się dzieje? Przecież on mnie porwał. Jakim prawem jest teraz u nas w domu?
-          Daniel tutaj zostanie. – powiedziała spokojnie.
-          Dlaczego? Nie rozumiem.
Chłopak wstał, zbliżył się do mnie i powiedział:
-          Zostanę, bo…
                  Obudziłam się. To był tylko zły sen. Dziwny i niezrozumiały. Martwiłam się, ponieważ czułam, że chciał  mi dać coś do zrozumienia. Dostrzegłam, że na stoliku znajdującym się w pokoju nie ma wazonu z kwiatami tylko mała kartka na której było napisane: „Przeczytaj”. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam. Nie spodziewałam się takiej treści. „Muszę coś załatwić. Wrócę około 15-tej.” Zdziwiłam się. Zostawił mnie samą w domu. On naprawdę zachowywał się nie jak porywacz, tylko kolega, przyjaciel czy członek rodziny. Dla niego było normalne, że tu jestem. Nie widział w tym niczego dziwnego. Ja jednak myślałam inaczej. Czułam, że jest niegroźny i nie chcę mi wyrządzić krzywdy.                      
                 Zeszłam na dół, do kuchni. Na zegarze wiszącym na ścianie, dostrzegłam, że jest już godzina 13-ta Niewiarygodne, że spałam tak długo. Daniel miał przyjść za dwie godziny. Byłam głodna, dlatego przygotowałam dwie kanapki z żółtym serem i pomidorem. Zrobiłam również herbatę. Jedzenie zajęło mi dziesięć minut. Pozmywałam naczynia i przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i rozmyślałam. Wiele pytań nasuwało mi się do głowy. Co Daniel miał załatwić? Dlaczego jest wobec mnie taki miły? Jaki był cel jego porwania? Co chce mi powiedzieć? Co miał oznaczać mój sen? Miałam mętlik w głowie. Byłam bezsilna. Wyszłam na korytarz i złapałam za klamkę drzwi wejściowych. Były zamknięte. Przecież nie zostawiłby otwartego domu. Wiedziałby, że postanowię uciec. Miałam jednak nadzieję, że będą otwarte. Postanowiłam udać się ponownie do salonu. Wtedy zauważyłam , że na komodzie leży mój telefon komórkowy. Przez to całe zajście zapomniałam, że miałam go przy sobie w dniu porwania. Szybko dobiegłam szybko do niego. Niestety, był rozładowany.
                  Dochodziła 14-ta. Miałam jeszcze godzinę, dlatego postanowiłam, że trochę poszperam i może znajdę coś ciekawego. Zdawałam sobie sprawę, że to nie jest dom Daniela, tylko jego kolegi i najprawdopodobniej nie znajdę tu nic szczególnego. Nagle usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Byłam pewna, że to Daniel, jednak ku mojemu zdziwieniu do salonu wszedł zupełnie obcy mi chłopak. 
-Cześć. Ty pewnie jesteś Marcelina. – powiedział uśmiechnięty.
Miał bardzo piękny uśmiech i miły głos.
-         Tak. Skąd wiesz? Kim jesteś?- pytałam.
-         Daniel mi o Tobie opowiadał. Ale nie martw się, same dobre rzeczy. Jestem jego kolegą. Mieszkam tu. Łukasz, miło mi. – powiedział uprzejmie.
-         Miałeś wrócić za miesiąc, Daniel mi tak mówił. – byłam opanowana, bo chciałam się czegoś dowiedzieć.
-         Tak, ale musiałem wrócić wcześniej. – odpowiedział ze smutkiem w głosie.
-         Dlaczego?
-         Byłem u mojej dziewczyny, a w zasadzie byłej dziewczyny. Nie było sensu, żebym tam dalej przebywał, dlatego przyjechałem.
-         Szkoda, że Wam nie wyszło. – powiedziałam.
Przy Łukaszu zapomniałam, jaki był mój cel. Chciałam dowiedzieć się czegoś o Danielu i o tym, dlaczego tu jestem. Patrzyłam głęboko w jego brązowe oczy i nie mogłam przestać. Były takie piękne. Wysoki brunet o tak pięknym spojrzeniu sprawił, że przez chwilę zapomniałam o moich problemach. Chciałam z nim rozmawiać, bo wydał mi się bardzo sympatyczny, mądry i miły. Po chwili pomyślałam, że może nie wiedzieć o tym, że Daniel mnie porwał. Może chłopak powiedział mu, że jestem jego dziewczyną i tutaj chciał spędzić ze mną czas. Zachowanie Łukasza dawało mi to do zrozumienia. Postanowiłam zagrać z nim w otwarte karty.
-         Daniel powiedział Ci, że jestem jego dziewczyną?
-         Nie. To on Ci jeszcze nie powiedział ? – oznajmił mocno zdziwiony.
-         Co miał mi powiedzieć?!
-     Zapewniał mnie, że już wiesz.
-         Ale co? Powiedz mi. – prosiłam zdenerwowana.
-         Ja… yyy … nie powinienem. On musi to zrobić. Nie chcę się mieszać.
-         Błagam, powiedz. On mnie porwał. Nie wiem, kim jest. Nie jest wobec mnie zły, wręcz przeciwnie, jest bardzo miły. I to mnie dziwi. Nie wiem, dlaczego to wszystko zrobił. O co mu chodzi. – wyżalałam się.
                  Zapanowała krótka cisza. Usłyszałam, że ktoś znowu otwiera drzwi. To był Daniel. Kiedy ujrzał swojego kolegę, znieruchomiał i nie odzywał się przez moment.
-         Dlaczego jej nie powiedziałeś? Okłamałeś mnie. – powiedział zezłoszczony Łukasz.
-         Powiem, powiem. Ale wyjdź już, proszę. 
-         Obiecaj, że to zrobisz. Ona zasługuje na prawdę. – dodał i wyszedł, a Daniel razem z nim.
                  Zostałam sama. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Dostrzegłam, że Daniel przyniósł ze sobą jakąś kopertę, którą pod wpływem emocji, wychodząc, rzucił na stół. Otworzyłam ją. W środku były dwa zdjęcia. To, co na nich zobaczyłam sprawiło, że doznałam szoku. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Na jednym ze zdjęć było małe dziecko, najprawdopodobniej chłopak. Na drugim zaś moja matka z lat młodzieńczych z jakimś, także młodym mężczyzną. Byłam pewna, że to ona, ponieważ przeglądając w domu albumy ze zdjęciami widziałam moją mamę jako młodą dziewczynę. Na drugiej stronie fotografii było napisane „Dla mojej księżniczki. Kocham i dziękuję, że jesteś.”
                  Daniel już przyszedł. Kiedy zauważył, że trzymam zdjęcia w ręce, był zakłopotany. Najwidoczniej nie miałam ich jeszcze zobaczyć.
-         Kim jest ten mężczyzna ? – wskazałam na fotografię. –Chcę poznać całą prawdę. – dodałam.
Daniel zbliżył się, spojrzał prosto w oczy i powiedział.
-         To jest mój ojciec.
Zamarłam. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. To wszystko jest takie dziwne i nierealne.
-         A Ty kim jesteś? – zapytałam cicho.
-         Twoim bratem. – powiedział jeszcze ciszej, ale na tyle głośno, żebym usłyszała.